Witajcie!
Dziś o tym jak łapiemy królową!
Wracam po dłuższym niepisaniu z nowym postem i kolejnymi informacjami dla początkujących. Po przedłużającej się zimie w końcu nadchodzą roztopy. A ponoć ma być tylko cieplej, a wręcz z zimy mamy przeskoczyć prosto w lato – jeśli wierzyć plotkom. Mrówkofile ostrzą żuwaczki i czekają na początek sezonu, który w zeszłym roku sięgał połowy (jak nie początku) marca. I też porównując ten rok do zeszłego i obserwując zmiany w przyrodzie mogę powiedzieć tyle, że jak w zeszłym roku pierwsze rójki (loty godowe) odbywały się z przyspieszeniem ok. 2 tygodni, tak teraz czeka nas obsuwa.
Korzystając z okazji, że mamy jeszcze chwilę do pojawienia się pierwszych meandrujących z różnych przyczyn i rójkowych królowych, można się delikatnie podszkolić w kwestii co i kiedy szukać. Tak więc dawno obiecana kontynuacja wątku „Zakładamy hodowlę”. Dziś o pozyskaniu kolonii drogą znalezienia samotnej królewny.
Czym dla kolonii jest królowa?
Jest to pojęcie bardzo szerokie i nie da się go wyjaśnić w kilku zdaniach. Także mocno generalizując, dla większości mrówczych społeczeństw królowa jest bazą, na której budowana jest kolonia. Jest matką roju, która zakłada kolonię samodzielnie, przy współudziale innych królowych, przy pomocy robotnic z gniazda macierzystego lub też drogą wniknięcia do istniejącego gniazda innego/własnego gatunku. Robotnice są natomiast jej córkami, które najczęściej nie potrafią lub tylko w ograniczonym stopniu mogą się rozmnażać. Królowe są gwarantem ciągłości i sensu istnienia kolonii. To one szukają pierwszego dogodnego miejsca na gniazdo i później składają jaja. Młode królowe i samce (pokolenie zdolne do przekazania genów w świat) wyprowadzane jest dopiero gdy kolonia osiągnie dojrzałość, często po kilku latach intensywnego rozwoju.
Doświadczeni hodowcy rozpoznają królowe na pierwszy rzut oka. Mając jednak na względzie dobro początkujących i pamiętając swoje własne początki z hodowlą, nie mogę tego pominąć. Trzeba zacząć od początku – tak więc na pierwszy ogień idzie pytanie co szukać (?), czyli czym różni się królowa od robotnicy.
Jak odróżnić królową?
Dość spora liczba gatunków występujących w Polsce (przy okazji ‚popularnych’) ma królowe różniące się od robotnic w dość dużym stopniu. Można w tym miejscu wymienić gatunki należące generalnie do podrodziny Formicinae (rodzaje Formica, Lasius – może poza L. fuliginous, Camponotus, Polyergus), czy niektóre z Myrmecinae (m.in. rodzaj Tetramorium, Solenopsis). Gorzej w przypadku mniejszych krewniaków. Może warto pokazać jak znaczne są to różnice – dla przykładu Formica cinerea z mojej hodowli:
Formica cinerea |
A teraz coś z tych mniej wyróżniających (w tym przypadku muszę posłużyć się linkiem) – Hypoponera punctatissima królowa vs. robotnica . I jak?
Robotnice, w odróżnieniu od królowych, są zawsze nieuskrzydlone. Co za tym idzie, nie potrzebują rozbudowanych mięśni niezbędnych do poruszania skrzydłami w trakcie lotu – mają zatem wąski tułów, którego szerokość jest zwykle mniejsza od szerokości głowy. Królowe natomiast odmiennie, mają rozbudowany tułów, nierzadko szerszy od szerokości głowy, po którego bokach (od strony profilu) znajdują się miejsca przyczepu 2 par skrzydeł (zdjęcie poniżej, zaznaczenie na czerwono). Na wierzchu tułowia królowej widać charakterystyczną tarczę i tarczkę – dwie z wierzchu płaskie części ciała.
Myrmica sp. – królowa; miejsce oderwania skrzydeł, widać też jak wierzch tułowia jest płaski |
U nielicznych gatunków występują bezskrzydłe królowe (ergatoidalne), są one jednak rzadkie i zanim na nie zapolujecie zdążycie się nauczyć je sami rozpoznawać. Królowe zrzucają skrzydła niedługo po locie godowym, po akcie zaplemnienia przez jednego lub kilku uskrzydlonych samców. Występowanie miejsc przyczepu oderwanych skrzydeł można więc uznać za jeden z wyróżników królowych zaplemnionych (chociaż zdarzają się przykre niespodzianki, kiedy okazuje się, że królowa jednak nie była zaplemniona). Królowe najczęściej mają także większe w stosunku do robotnic oczy oraz dobrze wykształcone 3 przyoczka tworzące trójkąt u szczytu głowy. Na długość są zwyczajowo większe od robotnic lub im równe.
Warto się przyjrzeć odwłokowi znalezionej królowej. Po jego wielkości można oszacować, czy nasze znalezisko jest w stanie założyć kolonię samotnie, czy też jest jest to pasożyt, który wymaga adoptowania do niego robotnic innego gatunku (na którym pasożytuje). Dla porównania po 2 królowe z 2 rodzajów: Lasius i Formica.
Lasius cf. niger – królowa zakłądająca kolonię klasztornie („one man army”)
Lasius fuliginosus – królowa „pasożyt” (niewyczulone „oko” może wziąć ją za robotnicę tegoż gatunku, odwłok jest maleńki)
Formica cinerea – królowa zakładająca kolonię klasztornie (zdjęcie to samo co powyżej, królowa przy znalezieniu miała duży rozepchany odwłok – taki jak na zdjęciu)
Formica pratensis – królowa „pasożyt” (odwłok niewielki w stosunku do reszty ciała, tutaj królowa wychudzona dodatkowo)
Tutaj moja drobna uwaga – nie polecam początkującym łapania królowych pasożytujących na innych gatunkach. Królowa samodzielnie nie będzie w stanie założyć gniazda, a do utrzymania jej przy życiu niezbędne najczęściej jest przeprowadzenie adopcji w przeciągu 1 do 2 dni (mocno naciągnięte). W związku z tym ostatnim, trzeba posiadać kolonię lub wiedzieć gdzie znaleźć poczwarki/robotnice gatunku jej gospodarza.
Na koniec jeszcze porównanie 3 kast (królowa, robotnica, samiec) mrówek w obrębie rodzaju Myrmica (tutaj M. rubra)
http://formicopedia.org/mrowki/images/a/a8/Myrmica_rubra_MAck.jpg |
Gdzie znajdę królową?
Właściwsze jest bardziej pytanie nie konkretnie gdzie, ale kiedy. Chodzącej wolno świeżo upieczonej królowej nie znajdziemy zawsze – a szczególnie, gdy rozglądamy się w poszukiwaniu konkretnego gatunku. Musimy się najpierw zaopatrzyć w jakąś rozpiskę rójek, ewentualnie stworzyć ją sami na podstawie opisów gatunków w internecie (na ogół są podawane takie informacje), czy książce (np. w ramach kluczy do oznaczania mrówek – patrz tutaj). Użytkownik Antmanii, Hektor, próbuje skompilować dane otrzymane przez hodowców o czasie i warunkach znalezienia królowych – zobaczymy co mu z tego wyjdzie.
W internecie dostępna jest rozpiska rójek dla sąsiedniego kraju – Niemiec, dla gatunków tam występujących (zazębiają się z polskimi gatunkami) – znajdziecie ją tutaj i tutaj. Ze swojej strony również wykonałam coś podobnego na podstawie „The Ants (Hymenoptera: Formicidae) of Poland” oraz „Kluczy do oznaczania owadów Polski – Mrówki” (dokładniejszy opis bibliograficzny tu). Jest ona niepełna (brakuje części opisów gatunków), a informacje zawarte w obu książkach mogą być miejscami zdezaktualizowane. Ponieważ „lepszy rydz niż nic”, link do niej tutaj.
Powyżej dowiedzieliśmy się kiedy szukać królowych. Dobrze, ale teraz pytanie gdzie je znaleźć? Zakładając, że mamy upatrzony konkretny gatunek, wiemy kiedy się on roi, wypada poznać jeszcze jego upodobania środowiskowe. To znaczy, czy występuje on w lasach liściastych, czy na ciepłych łąkach, czy też preferuje miejsca wilgotne i zacienione, albo jeszcze co innego. Uzbrojeni w taką wiedzę wyruszamy w kierunku podobnych terenów i pozostaje tylko życzyć szczęścia 🙂
Znalazłem wędrującą bez skrzydeł królową, która roi się dopiero późnym latem. Skąd ona się wzięła?
Bywa tak, że poliginiczna kolonia pozbywa się słabych lub nadmiarowych matek. Czasem matki same się odłączają od kolonii mogąc ciągnąć za sobą niewielką część kolonii. Można wówczas natknąć się na królową, której rójka wypada nawet za kilka miesięcy. Nie oszukujmy się, najsilniejsze są i największe szanse na założenie kolonii mają świeżo upieczone królowe tuż po locie godowym. Wygnanej matce może brakować sił/zapasów na założenie kolejnego gniazda. Możesz natknąć się na takie królowe już na początku sezonu aktywności mrówek (gdy tylko zrobi się ciepło). Królowe z rodzaju Myrmica mogą pojawiać się już w marcu!
Nie jest to jednak sytuacja beznadziejna. Jeśli decydujesz się zabrać ze sobą taką matkę, spróbuj ją podkurować. Udostępnij jej pożywienie bogate w białko (np. miód z żółtkiem, soczyste kawałki owadów- tak żeby mogła z nich spić „soki”), aby mogła uzupełnić zapasy, a jeśli masz taką możliwość, dorzuć jej poczwarki lub adoptuj do niej robotnice.
Czy będzie mi jeszcze coś potrzebne?
Oczywiście trzeba w czymś znalezioną królową umieścić. Jeśli zamierzacie szukać królowych, najlepiej nosić ze sobą na spacery z psem, podczas wyjścia do sklepu/pracy/szkoły kilka specjalnie przygotowanych na taką okazję pojemniczków. Pojemnik taki nie odbiega wiele funkcjonalnością od „kroku pierwszego„. Królowa musi mieć w nim trochę wilgoci, która wystarczy jej na czas przetransportowania do nowego lokum (dajmy na to kilka godzin). W tym celu wystarczy umieścić w nim wilgotną watę (nie tak, żeby woda pływała). Powinien też mieć szerokie wejście, aby swobodnie królowa mogła do niego wejść oraz szczelne zamknięcie, np. kłębek waty. Na pojemniki takie nadają się tak więc strzykawki (5ml powinny się sprawdzić przy każdym gatunku), plastikowe probówki, czy nawet opakowania po Tic-Tac’kach.
No dobrze.. ale .. jak?!
Szybko. Delikatnie. Królowa nie jest pancernym czołgiem, możesz ją bez trudu zgnieść lub wgnieść. Do tego wystraszona biegnie jak szalona. Gdy zauważysz królową, działać trzeba szybko. Postaw jej na drodze wejście do pojemnika i spróbuj do niego ją zagonić (np. wyżej wymienionym kawałkiem waty do zatkania wlotu). W żadnym wypadku nie próbuj jej przygnieść, żeby przytrzymać.. Jeśli jest to bardzo mała mrówka (rzędu kilku mm), jak np. Leptothorax acervorum, możesz poślinić palec i ją po prostu do niego przykleić. Następnie zrzuć ją do pojemnika. Ot cała filozofia 🙂
Tak więc, życzę szybkiego wiosennego ocieplenia i udanych łowów!
Czułki w górę!
Pozdrawiam serdecznie
Zielona Mrówka