Witaj!
Obróbka szkła
Sklejanie formikarium
-dno i ściany
Ten etap pracy zabrał mi sporo czasu. I nie chodzi tu o to, że można zrobić to szybciej, bo niestety niezbyt bardzo da się skrócić – najdłużej trwa czekanie na stwardnienie spoiwa. Samo sklejenie bazy formikarium trwa kilka do 10 – 15 minut.
Ważne jest to czym sklejamy formikarium. Musi być to substancja wodoodporna (jeśli potrzeba) i nietoksyczna. Najlepiej żeby zapach szybko się ulatniał. Najlepszym, wg mnie, wyborem jest sylikon akwarystyczny. Sylikon taki w moim blisko 40-tysięcznym mieście dostać trudno, jeśli nie wie się gdzie szukać. Zaczęłam od sklepów budowlanych – w jednym „mieli, ale nie ma”, w innym (sieciowym na B..) był tylko drogi sylikon w tubie, który już wcześniej zdarzyło mi się kupić (firmy Soudal). Wyjątkowego odkrycia dokonałam w niepozornym sklepie zoologiczno-wędkarskim. Zakupiłam tam dwie ‚tubki’ sylikonu widocznego na powyższym zdjęciu. Jak się okazało już w domu, był przeterminowany o rok. Muszę przyznać, że okazał się naprawdę genialnym sylikonem (mimo daty ważności). W porównaniu do drogiego Soudala (ok. 20+ zł), nie ma aż tak uporczywego kwaśnego zapachu, wietrzeje bardzo szybko, już po kilku godzinach (Soudalowy wietrzał nawet do kilku dni..), kosztował tylko 2,5 za 8 ml tubkę (Soudala zużyłam gdzieś połowę tuby do różnych rzeczy, reszta po prostu zastygła w końcu, tak więc ok. 10 zł jestem stratna) i wg danych podanych przez producenta zastyga szybciej – 2mm/dobę (Soudal 1,5 mm/doba).
Sylikon z takowej ‚tubki’ warto było umieścić w strzykawce. Otworek strzykawki naniesie niewielki pasek sylikonu, dzięki czemu nie będzie go dużo do zbierania. Dodatkowo strzykawka jest jak niewielki pistolet z tubą – nakłada się łatwo, czysto i przyjemnie. Jednoosobowy zespół musi wykazać się cierpliwością i sprytem przy napełnianiu strzykawki, ewentualnie przeczyta co ja wymyśliłam i wykorzysta.
Uwaga, tekst dla opornych/leniwych! 😀 Otwieramy sylikon i wyciskamy z niego niewielką ilość substancji. Strzykawkę (tu 5 ml) bez wciągniętego w nią powietrza przytykamy do otworka z sylikonem i odciągamy (najlepiej.. zębami; jedna ręka będzie wyciskać tubkę, druga ręka stabilizuje całą „konstrukcję”). W strzykawce pojawi się trochę sylikonu i ‚sporo’ próżni – nie puszczamy tłoka strzykawki. Jak tylko sylikon przestaje być nabierany do strzykawki, wyciskamy powoli go z tubki. Jeśli przez jakiś kaprys lub przypadek uda nam się wciągnąć z sylikonem powietrze, trzeba przerwać, odciągnąć tłok (tak, nabrać jeszcze więcej powietrza, ale sylikon się ładnie rozejdzie nie łapiąc bąbli) i powoli wycisnąć powietrze. I tak do skutku.
Mamy czym kleić, teraz przygotowania. Jak już pisałam we wcześniejszym poście, formikarium będzie sklejone w ten sposób, że dno będzie ukryte w ścianach (łatwiejsze sklejanie) oraz boczne , krótsze ściany będą wsunięte pomiędzy dłuższe (jak wyczytałam sprzyja to właściwościom fizcznym sylikonu). Poobserwowałam w internecie jak to robią spece i zastosowałam taki sam schemat klejenia – oto on
szarym kolorem zaznaczono miejsca nanoszenia sylikonu |
Ważne jest by przy takim schemacie sylikon (w przeciwieństwie do odbiegającego od rzeczywistości rysunku z Painta) nakładać przy samej krawędzi tafelki – szczególnie gdy szkło jest cienkie (jak tutaj). Schemat już przemyślany, można zatem zrobić następny krok.
Warto zadbać wcześniej o zabezpieczenie tafelek przed zabrudzeniami z sylikonu. W tym celu zastosowałam paski z taśmy lakierniczej. odsunięte o ok. 2-3 mm od krawędzi klejenia (idea była taka, żeby nadmiar sylikonu rozsmarować w tym pozostawionym miejscu tworząc coś w rodzaju uszczelnienia).
Jak widać na pierwszym z powyższej trójki zdjęć, nie zakryłam wnętrza tafelek (np. przycięta odpowiednio kartką papieru). Jak się okazało później, był to spory błąd, ale nie do nie naprawienia. Żeby nie wybijać się z kolejności, opiszę to dalej.
Następnie wszystkie klejone powierzchnie należało dokładnie oczyścić z zabrudzeń i odtłuścić. Trzeba zwrócić uwagę, żeby później nie dotykać tych miejsc palcami. Ja wyposażyłam się w rękawice, które wcześniej również odtłuściłam (służyły mi do wielu różnych rzeczy). Odtłuścić można np. acetonem. Ja zastosowałam spirytus salicylowy (znalazłam i taką informację), ale nie wiem czy nie popełniłam gafy.
Teraz (lub wcześniej) można zadbać o to, aby mieć jakiś kąt prosty pod bokiem, coś co pomoże nam jako 3cia ręka. U mnie był to karton wypełniony różnymi pierd..rzeczami. Żeby nie brudzić podłogi, położyłam kartkę papieru.
Czas na sklejenie tafelek w całość. Pierwszą czynnością jest naniesienie sylikonu na wyznaczone miejsca. Najlepiej poćwiczyć to wcześniej na kartce. Można przytoczyć tu przysłowie – „spiesz się powoli„. Na nałożenie w miarę równej grubości wałeczka i sklejenie w całość jest kilka minut (później wytwarza się tzw. oskórek/naskórek – cienka warstewka stwardniałego sylikonu). Soudal podaje na etykiecie, że jest to 7 minut. Niestety producent mojego specyfiku nie podał takiej informacji. Nie martwiłam się gruzełkami sylikonu, nadmiar i tak trzeba będzie zebrać.
Gdy nałożyłam na wszystkie ścianki sylikon, musiałam działać szybko i pewnie sklejając ze sobą kolejne elementy. Na pierwszy ogień poszła dłuższa tylna ściana, którą oparłam o karton. Dosunęłam do niej dno (ściana boczna musiała z obu stron wystawać po 2 mm – grubość ścian krótszych). Kolejne były dwie krótsze ścianki i ostatecznie przednia dłuższa. Delikatnie dociskałam każdą ściankę na oko próbując utrzymać kąty proste. Gdy wszystko było na miejscu, zabezpieczyłam ich pozycje sklejając taśmą ze sobą z zewnątrz po 2 ściany.
Czas na zdjęcie nadmiaru sylikonu. Również nie miałam co się spieszyć, chociaż trzeba się sprężać. Przy takim sposobie sklejania ścian w zasadzie nie potrzeba zostawiać sylikonu wewnątrz ścianek (nie trzyma w sobie ciężaru wody, nie będą na nie działały żadne rozsadzające siły itp), chociaż mimo wszystko chciałam tak uczynić. Do zdejomawania sylikonu zatem użyłam.. zepsutego termometru. Termometr miał idealnego kształtu i wielkości końcówkę (kształt półkuli). W ostatecznym rozrachunku (już po zastygnięciu sylikonu) wszystko i tak wycięłam nożem do tapet – niezbyt mi się podobał uzyskany efekt. Gdyby jednak kogoś to interesowało, to znalazłam na forum „budowlanym” informację, że nie powinno się do wygładzania sylikonu używać płynów do mycia naczyń – tylko również nie pamiętam dlaczego, chyba wolniej schło lub uszkadzało zewnętrzną warstwę.
Sklejanie formikarium
-wieko
Następnego dnia po południu zabrałam się za uszczelkę wieka (wcześniejsza próba nie powiodła się sukcesem, toteż ją pomijam 🙂 ). Jest to bardzo ważny element zabezpieczający przy mrówkach tej wielkości – wieko nie dolegało szczelnie, a taka sylikonowa poduszeczka poziomuje szczyty ścian.
Po raz kolejny najpierw się przygotowałam. Oczyściłam i odtłuściłam miejsca nanoszenia sylikonu. Następnie asekuracyjnie zakleiłam krótkimi paskami taśmy z obu stron górne części ścian (ochrona przed zabrudzeniem). Na tafelce służącej za wieko od dolnej strony umocowałam wyciętą gazetę (za podsunięcie tego sposobu dziękuję GN i patry090), która miała za zadanie nie dopuścić do sklejenia wieka ze ścianami. Do tego celu na pewno nie nadaje się taśma lakiernicza (nietrafiony pomysł).
Następną czynnością było nałożenie sylikonu. Na tej wielkości formikarium zużyłam równo 1 ml sylikonu.Wypadało poczekać trochę aż sylikon nieco stwardnieje z zewnątrz. Pomyślałam, że gazeta posmarowana olejem nie powinna w teorii się przykleić do sylikonu. Tak więc korzystając z krótkiej przerwy wybrałam się do kuchni. Oleju nałożyłam niewiele, nadmiar starłam. Po ok. 15 minutach zdecydowałam się nałożyć wieko, które delikatnie docisnęłam. Całość obłożyłam niezbyt ciężkimi przedmiotami (jw. puste pudełko i telefon..).
Po upływie 1 godziny postanowiłam sprawdzić z ciekawości, czy sylikon stwardniał może -no niestety, dalej trzymał się mocno gazety i delikatnie rozciągał. Kolejną próbę przeprowadziłam po upływie 2 godzin. I tu sukces. Jeden róg był zupełnie odklejony od gazety. Bardzo delikatnie odkleiłam resztę. Nie mogę powiedzieć, żeby sylikon do końca wysechł po tak krótkim czasie, dlatego odstawiłam całość do dalszego twardnięcia.
Wypadało w tym miejscu doczyścić resztki sylikonu nożykiem i benzynką, następnie zmyć jej resztki oraz wszystkie inne zabrudzenia.
Kolejnym krokiem było doklejenie zawiasów. Zawiasy zakupiłam u prywaciarza w niewielkim sklepie majsterklepki w ilości 3 sztuk, kosztem 1,80/ sztuka. Jak się okazało w domu (jak widać nie sprawdzam towaru pod względem wadliwości w sklepie), 2 z nich były delikatnie mówiąc zatarte i nie pozwalały się swobodnie otwierać. Po zaobserwowaniu tej wady, potraktowałam wszystkie preparatem WD40. Przedtem blaszki zawiasów, które miały być miejscem przyczepu do wieka i ścian, zakleiłam taśmą (aby olej nie miał z nimi styczności). Działanie z WD40 okazało się nawet skuteczne, chociaż nie do końca. Rozpracowanie zawiasów jednak nie zajęło dużo czasu. Pozostawiłam zawiasy do wieczora samym sobie, aby WD-40 się ulotniło, a nadmiar oleju wchłonął się w papier.
Późnym wieczorem zabrałam się do dalszej pracy. W tym miejscu musiałam dokładnie ustawić krawędź wieka nad zewnętrzną krawędzią ściany – w innym wypadku wieko nie otwierałoby się lub byłoby to wysoce utrudnione. Wstępnie zaznaczyłam granice i zabezpieczyłam taśmą szkło. Blaszki zawiasów odtłuściłam i naniosłam na nie sylikon. Odtłuściłam również samo wieko i ścianę. Precyzyjnie przyczepiłam na swoje miejsca, starłam nadmiar i odczekałam swoje (kilka godzin).
Po kilku godzinach nadszedł czas prawdy – otworzy się czy nie? Na szczęście się udało..
Czas więc na
Wow, Dana… po prostu WOW! Szczena opada. Profesjonalna robota, a efekt… kuryde, chcę takie formikarium! W życiu nie uda mi się takiego cuda wykonać własnoręcznie :/
Do zabezpieczenia wieka przed przyklejeniem można użyć folii spożywczej (takiej w rolkach). Odkleja się bez problemu i pozostawia gładką powierzchnię.
Jest też szybsza metoda napełniania strzykawki silikonem – wyjąc tłok, załadować silikon od tyłu, włożyć tłok 🙂