Zakładamy hodowlę -pkt.1

Witaj!
Po niedługiej przerwie publikuję obiecany ostatnio post. Dziś więc post o tym, jakie mrówki wybrać na start do naszej hodowli.

Na pewno wcześniej przeglądaliśmy zdjęcia przeróżnych gatunków mrówek. Największe wrażenie zapewne wywarły mrówki „egzotyczne”, barwne i dziwaczne. I co tu począć?
Ze swojej strony polecam zdecydowanie nie wybierać właśnie tych „najciekawszych” – na pierwszy rzut oka, egzotycznych (znaczy obcych naszej własnej myrmekofaunie) mrówek. Nie ma się jednak co martwić – na naszym własnym „podwórku” nie brakuje interesujących gatunków, chociaż w większości nie imponują wielością kolców, czy kompozycjami barw.

 

„Awww… Te żółto-zielone w kropki są takie słodkie.. Pasowałyby do dywanu. Już widzę to terrarium w kąciku..”

 

Niestety. Na początek wypada przetestować swoją cierpliwość i nabytą wiedzę teoretyczną na czymś prostym i dobrze znanym hodowcom operującym w naszym języku. Mrówki egzotyczne mają swoje uroki – i te dobre, i te złe. O ile doświadczony hodowca i ‚miłośnik’ jeszcze sobie może poradzić, to dla początkującego będzie to grą w lotka. Żeby się nie rozwodzić zanadto, podaję kilka argumentów, które mają za zadanie wybić z głowy nam taki pomysł:

 

  1. Gatunki obcego pochodzenia na ogół kosztują fortunę – przyczyny tego stanu rzeczy są proste: obca waluta + koszty przesyłki.
  2. Literatura (o ile w ogóle jest dostępna) i inne dane w sieci będą w języku obcym. Pół biedy, gdyby był to język swobodnie używany i prosty; niestety najprawdopodobniej będzie to język naukowy, gdzie niektórych terminów ze zwykłym słownikiem możemy nie zrozumieć.
  3. Przypuszczalnie będą miały specyficzne wymagania żywieniowe i środowiskowe. Prawdziwa egzotyka, może wymagać dodatkowej aparatury (‚nawilżacza’, podgrzewacza, termostatu bla bla). Jeśli nie mamy z kim i z czym porównać, to najlepiej omijać szerokim łukiem.
  4. Mrówki mogą nie dotrzeć do żywe – tym bardziej jeśli wędrują z odległego kraju. O ile poczta działająca na terenie Polski jest umiarkowanie przewidywalna, to zagraniczne przesyłki są zagadką. Samolot, ciężarówka, pociąg, zimno, ciepło, rzucanie, zgniatanie, ciągłe wstrząsy, etc. + czas – im krócej w niepowołanych rękach i warunkach, tym lepiej. Trzeba się liczyć, że może dojść do nas placek z mrówek.
Podsumowując, egzotyka jest mało przewidywalna (od samego wsadzenia w paczkę po kilka miesięcy hodowli i wyżej). Pieniądze, trud i nerwy mogą pójść na marne. A co jeśli się jednak nam odwidzi? Nie można przecież tego eksmitować na łono natury. Może ktoś by odkupił za część wydanej kwoty.. Może.

Nie, nie. Za duże ryzyko i wiele zachodu dla początkującego. Dlatego też radzę zaopatrzyć się w gatunek rodzimy. Większość z takowych nie wymaga dodatkowego ‚ustrojstwa’ – poza formikarium, wszystko co potrzeba dostępne jest w domu. Domowe warunki zbliżone są do tych na dworze (a przynajmniej do tych jakie panują w sezonie mrówczej aktywności – wiosna-jesień). Ewentualne dogrzewanie spokojnie zapewni lampka ze standardową żarówką niedużej mocy. Pokarm dostępny jest niemal na wynos (muchy, komary i inne robale, miód, etc.). Dostęp do wybranego gatunku jest mniej problemowy niż w przypadku „egzotyki”. Dodatkowo jeśli mamy internet (a wiem, że każdy czytający go ma), dostępna jest pod nosem cała baza wiedzy i zbiór porównawczy zaczynając od forów na serwisach kończąc. Zdecydowana większość gatunków jest „oblatana” i znajdą się hodowcy, którzy w razie problemów pomogą wybrnąć z sytuacji.

„Wszystko fajnie.. ale tych polskich gatunków jest 100+! Do niczego mnie to nie zbliżyło. Znowu gadanie o niczym..”

 
Jak już sobie pogadałam sama ze sobą, to teraz kilka rad, co do wyboru gatunku naszych pierwszych podopiecznych. W hodowli mrówek trzeba kierować się zasadą „apetyt rośnie w miarę jedzenia”, co skutkuje tym, że (jak już wspominałam) zaczynamy od gatunków łatwych i odpornych i w miarę rozwoju hobby możemy (chociaż nie musimy) podwyższać sobie poprzeczkę.
Jakim kluczem musi się zatem kierować początkujący ? Otóż szukamy gatunków łatwo dostępnych, szybko się mnożących, nie wymagających specjalnej diety oraz dodatkowo odpornych na różnego rodzaju błędy (jak przesuszenie, zalanie, głodówka, brak zimowania). Najlepiej ruchliwych.
Wpasowują się w to 2 polecane najczęściej gatunki: Lasius niger i Tetramorium caespitum. Gros hodowców zaleca tą pierwszą, gdy ja.. polecam drugą. O tym dlaczego poczytać będzie można niżej.
Warto jeszcze się odnieść do jednej kwestii – hodowla od zera czy z gotową kolonią? Różnica jest moim zdaniem kolosalna.

Rozpoczynając kolonię od pojedynczej królowej (należy zaznaczyć, że musi być to gatunek potrafiący założyć kolonię „klasztornie” – w innym przypadku będzie z wystartowaniem ‚trochę’ zabawy) mamy możliwość obserwacji całego cyklu rozwojowego młodych robotnic od jaja (jeśli sobie sami złapiemy królową) przez larwę i poczwarkę do imago. Świadomość, że to my sami od samego początku poradziliśmy sobie z tą kolonią, jest budująca. Zwłaszcza, gdy możemy obserwować liczącą kilkaset robotnic kolonijkę.

Rozpoczynanie hodowli od królowej wraz z jej pierwszymi robotnicami lub „gotową” większą kolonią ma jednak swoje plusy. I to dość spore. Przede wszystkim mamy pewność, że królowa jest zapłodniona (co oznacza, że ze złożonych jaj będą wylęgać się robotnice) i nie ma w sobie ‚pasożytów’. Poza tym, królowej ze świtą nie grożą większe niebezpieczeństwa – z większością problemów mrówki sobie same poradzą. Jeśli sami nie popełnimy poważnych błędów, mrówkom nie powinno się nic dziać (generalnie rzecz ujmując – ponieważ pewne ryzyko zawsze pozostaje).

Jakich gatunków unikać?
Przede wszystkim zakładających kolonię wnikając do innych gniazd (innych gatunków), jeśli planujemy zakładać kolonię od 0. Kolonie z „zainstalowanym” pasożytem są najczęściej drogie (od kilkudziesięciu zł wzwyż) i wymagają dodatkowych zabiegów (np. dokładanie kokonów gatunku „nosiciela”). Przykładem może być tutaj Formica sanguinea – piękna i agresywna mrówka. Ekstremalnie rzadko pojawiają się gatunki, takie jak Strongylognathus testaceus czy Lasius fuliginosus.
Kłopotliwe bywają również pojedyncze królowe rodzajó Temnothorax (np. Temnothorax crassispinus), Leptothorax (np. Leptothorax acervorum), a czasem nawet również Myrmica (np. Myrmica rubra). Są dość kapryśne, wymagają dodatkowych starań i cierpliwości. Najlepiej zaczynać z gotową kolonią.

Jeśli brakuje nam cierpliwości unikajmy również gatunków z rodzaju Camponotus (np. Camponotus ligniperda). Rozwój potomstwa może trwać bardzo długo, dodatkowo mrówki te są „strachliwe” (i w związku z tym mogą się skłonić do pożarcia długo wyczekiwanego potomstwa). Poza tym są mało problemowe.
Gdy nie mamy możliwości zimowania mrówek (np. w lodówce, czy piwnicy/na strychu) lepiej nie bierzmy się za Formica (np. Formica cinerea). Bez zimowania mrówki te ‚psioczą’. Zaburzony cykl roczny powoduje, że mrówki te mogą się wstrzymać z wychowaniem następnego potomstwa nawet przez cały okres aktywności (jesień-zima) – wyniesione z autopsji: gdy mrówki F. cinerea miały trafić po bezproduktywnej stagnacji przez cały sezon do lodówki, nagle obie królowe zaczęły masowo składać jaja.

Obiecałam wcześniej opisać dlaczego na pierwszy ogień bardziej od L. niger polecam Tetramorium caespitum. L. niger to mrówki bardzo odporne, jednak dla mnie są.. nudne. Na pewno każdy je spotkał na swojej drodze czy to w mieście, czy w ogrodzie. Przez dłuższy czas mało liczna kolonia potrafi nie robić nic innego niż siedzieć w gnieździe i zajmować się potomstwem, podczas.. gdy T. caespitum z lubością i zapamiętałością potrafi badać wielokrotnie ten sam kawałek areny. W dodatku są bardziej wytrzymałe niż L. niger (np. na przesuszenie) i niemal wszystkożerne. Rzucą się na niewielkie i średniej wielkości ziarna (przepadają za siemieniem lnianym), gammarus, karmę dla gadów w granulkach czy nawet resztki płatków kukurydzianych, o standardzie w postaci owadów i mieszanki nie wspominając. Przed wejściem potrafią zbudować niewielki kopiec z dostępnych materiałów (np. ze ścinek trawy, piasku lub śmieci). Non stop są w ruchu. Takie polskie Messor?

Oczywiście próbowania z innymi gatunkami nie neguję i nie zabraniam – to wasz wybór, wasze pieniądze i wasza odpowiedzialność. Jeśli jesteście siebie i swojego zapału (oby nie „słomianego”) pewni, kombinujcie z ambitniejszymi mrówkami. Jadnak najpierw wypadałoby się trochę wprawić i nauczyć obchodzić z tymi delikatnymi zwierzętami 🙂

Pozdrawiam serdecznie

Zielona mrówka

4 odpowiedzi na “Zakładamy hodowlę -pkt.1”

  1. Anonimowy pisze:

    Mogłabyś wyjśnić dlaczego mrówki z gatunku myrmica rubra są dosc kaprysne?

  2. Samotne królowe Myrmica czasem bardzo długo nie składają potomstwa. Czasami wręcz trzeba się nieźle nagimnastykować by królową w końcu skłonić do działania – czasem jest to zimowanie przez jakiś czas w lodówce, a czasem poskutkuje zastosowanie środowiska zbliżonego do naturalnego (np. probówka/strzykawka z ubitym piaskiem i w tym mała norka dla królowej).

    Zwykle jednak prędzej czy później ruszają. Na dokładkę jedynie dodam, że Myrmica to królowe semiklaustralne (tj. nie zamykają się w swojej norce na amen do pierwszych robotnic, tylko co jakiś czas wychodzą polować), oznacza to, że co jakiś czas (np. raz na tydzień) trzeba podsuwać kawałek owada dla uzupełnienia białka.

  3. Filip Dziuba pisze:

    Moja królowa Myrmica cf. rubra została złapania 13 maja (przezimowała i wyszła na łowy). Następnego dnia miała już jajeczko, kilka tygodni później cały pakiet. Teraz karmi larwy i jest ok. Królowa fajna, żwawa, ładnie ubarwiona, agresywna, ale rozważna – gdy otwieram pudełeczko tic-taca, aby ja nakarmić, ona nie ucieka. To moja pierwsza królowa. Lubię ją.

  4. […] Wybór gatunku Jest najważniejszym z kroków do wykonania. Zanim wybierzecie konkretny gatunek, musicie sobie uświadomić, że kolonia może żyć bardzo długo (świta mi w głowie informacja nawet o 27 latach w przypadku Lasius niger), ale też , z przyczyn niekoniecznie zależnych od hodowcy, może umrzeć młodo.. Każdy gatunek wymaga określonych warunków bytowania – w innym wypadku kolonia nie rozwinie się. Musicie być pewni, co jesteście w stanie zapewnić przyszłym podopiecznym (np. dogrzewanie, zimowanie (!), rodzaj pokarmu, spokój, etc.). O mrówki trzeba dbać. O tym co najlepiej wybrać na start w następnym wpisie (a przynajmniej tak zakładam). […]

Skomentuj Chcę hodować mrówki, co dalej? - przyklejony | BlogMrówki Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *